wtorek, 14 maja 2013



Pride & Prejudice


Książka którą pokochałam, kocham i  z całą pewnością  na zawsze pozostanę jej wierna. Osobiście nie cierpię książek czy filmów w których role kobiece są zaniżane do dziewcząt których głównym celem jest znalezienie "dobrej partii", rzucanie chusteczek pod nogi oficerów, omdlewanie i wszelakie inne formy przedstawiające obraz "kokietki biegającej za mężczyzną".



Jednak dziękuje Jane Austen za tę książkę i postać 
Elizabeth Bennet, która jest dla mnie wyznacznikiem XIX wiecznego damskiego "mistrza ciętej riposty".



Jest dla mnie wprost przeurocze jak bohaterka potrafi skonstruować odpowiedz, która jest beszczelna jak na tamte czasy, lecz jednocześnie pozostaje w granicach "przyzwoitości" . Współcześnie : jak powiedzieć komuś coś niemiłego tak aby odebrał to jako bardzo "życzliwą" odpowiedz. 


Sporo osób nie rozumie zachwytów nad tym gatunkiem filmowym / książkowy choćby i mój chłopak, którego "skatowałam" tymże filmem dwa razy. Dopiero po kolejnym seansie okazał zainteresowanie, więc jednak można się przemóc i obejrzeć. Mnie osobiście zawsze w filmach ujmują detale i gesty, a tych tu nie brakuje. W XIX wieku  nie można było wprost okazywać zainteresowania "obiektowi westchnień". Okazje ku temu pojawiały się na balach oraz choćby przy okazywaniu pomocy przy wsiadaniu do powozu itp. W tej książce zainteresowała mnie gra gestów która często decydowała o losach bohaterów, trzeba się domyślać i doszukiwać najmniejszych istotnych szczegółów w zachowaniach ludzi aby odczytać ich intencje i charaktery. Pomimo, iż posiadam szczery sentyment do ekranizacji z 1995 roku z Jennifer Ehle i Colinem Firthem to serce i duszę oddaje filmowi z 2005 roku w którym gra Keira Knightley i Matthew Macfadyen. Moim zdaniem reżyser - Joe Wright ma smykałkę do filmów kostiumowych opowiada historię lekko z przyjemnością i potrafi odtworzyć klimat książki.  Dlatego z całą odpowiedzialnością zachęcam do obejrzenia tego filmu poświecenia tych 2 godz. i przeniesienia się w zupełnie inną rzeczywistość pojęcia melodramatu filmowego z "tematyką miłosną".











I moja ulubiona scena gdzie męskie ego na temat wyższości swojego statusu  w społeczeństwie i pewności siebie zostaje "kulturalnie zniszczona" przez odpowiedz, która nawet nie była brana pod uwagę przez składającego "propozycję".



6 komentarzy:

  1. z przyjemnością przeczytałam ten post bo kocham 'Dumę i uprzedzenie' i postać Elizabeth Bennet!;) Do książki wracam często - natomiast jeśli chodzi o ekranizacje to bardziej wolę tą dla bbc (nie umiem się oprzeć Colinowi w roli Pana Darcy'ego...i pociesznej Pani Bennet <3)...nie zmienia to faktu, że w filmie Keira idealnie zagrała Elizabeth;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam taką atmosferę... I również nie przepadam za bardzo "kostiumowymi ekranizacjami, ale skoro polecasz, to z chęcią obejrzę :)

    Zapraszam do mnie, na nowy post ;*
    http://call-me-susan-elizabeth.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze lubiłam Dumę i uprzedzenie nawet w starych wersjach z Kate Winslet. Teraz tego typu filmy to już nie moja bajka, jednak do tego filmu sentyment pozostał :)

    OdpowiedzUsuń